środa, 19 listopada 2014

Ogłoszenie - chwilowo zawieszam bloga :(

Hej Kochani! 
Po raz kolejny jestem Wam winna wytłumaczenie... Ostatnio obiecywałam, że już nie zniknę na tak długo, a teraz znowu sytuacja taka sama. Niestety doby nie wydłużę, chociaż bardzo bym chciała. Wiele się u mnie dzieje, zmagam się z kilkoma trudnościami, więc nie jestem w stanie dawać z siebie tutaj 100%, a właśnie tego bym chciała. Nie chce bywać tutaj raz na dwa tygodnie, ponieważ uważam, że zasługujecie na coś więcej. Dlatego podjęłam decyzję, że chwilowo zawieszam bloga. Na jaki czas? Nie jestem w stanie określić, może to być miesiąc, może 3, a może nawet dłużej. Do czasu, aż ze wszystkim się uporam. Wrócę na pewno, to mogę obiecać. Mam nadzieje, że mimo wszystko będę miała do czego wracać, że nadal będziecie ze mną. Postaram się jednak odwiedzać Wasze blogi, czytać regularnie.

Trzymajcie się cieplutko <3

wtorek, 28 października 2014

Wszyscy mają, mam i ja - Ziaja, Liście Manuka

Ja także dałam się porwać całemu wariactwu związanemu z nową serią Ziaji. Ostatnio było bardzo głośno o tych kosmetykach i tajemniczo brzmiącej nazwie "Liście manuka", które w rzeczywistości są tylko odmianą drzewa herbacianego. Niezły chwyt, gratulacje dla Ziaji ;)

Dzisiaj o dwóch żelach:


Przyznam, że mam mieszane uczucia jeśli mowa o tych produktach. Moze jest to związane z tym, że moja cera w ostatnim czasie jest w kiepskim stanie i jest bardzo wymagająca. Ale zacznijmy od początku.


































Nie chce się tutaj rozdrabniać, ponieważ uważam, że oba żele są praktycznie takie same, różnią się jedynie konsystencją. Jeden z nich ma tylko delikatne drobinki peelingujące.
Zapach mają taki sam. Dla mnie jest całkiem przyjemny, nie drażniący. Konsystencja obu żeli jest dosyć rzadka, przypominająca gęstszy kisiel. Jak już wspomniałam drugi żel ma dodatkowo drobinki peelingujące,  jednak są one małe i delikatne, więc nie liczmy tu na jakieś wybitne ścieranie.
Oba żele dobrze zmywają cerę, radzą sobie z usuwaniem podkładu z twarzy bardzo dobrze.
Buzia widać że jest oczyszczona, ale nie jest to najwyższy poziom oczyszczenia. Po myciu twarz może być lekko ściągnięta, przynajmniej u mnie. Żel pierwszy bez drobinek przy codziennym używaniu dosyć mocno przesuszył mi buzie w okolicy ust, więc staram się nie używać go zbyt często, a na zmianę z innym.
Zauważyłam, że po użyciu tych żeli buzia nie przetłuszcza mi się tak szybko, jak np po umyciu żelem z bebeauty.
Na pewno nie są to żele antytrądzikowe, więc nie liczyłabym tu na jakieś cuda.
Wielki plus za opakowania z pompką, a także za niskie ceny (oba w okolicach 8 zł) 


Tak naprawdę żele wg mnie są przeciętne. Po takiej reklamie i bum na te kosmetyki oczekiwałam czegoś więcej, ale nie mówię im "nie". 

Ocena:

środa, 22 października 2014

Lovely, konturówka do oczu, czyli pozytywne zaskoczenie :)

Hej Kochani! 
Beznadziejna pogoda za oknem prawda? :( Lato wróć !

Dzisiaj pokaże Wam kredkę do oczu, w zasadzie to konturówkę, która zaskoczyła mnie bardzo, bardzo pozytywnie, a przyznam, że kupiłam w ciemno.































Konturówka była zafoliowana, a testerów brak, więc nie mogłam sprawdzić czy jest miekka, czy łatwo rysuje kreski itp.
Ku mojemu zaskoczeniu czerń jest czarna, a kredka dosyć miękka, przez co bardzo łatwo możemy narysować ładną kreskę na powiece. Dodatkowo drugie zakończenie konturówki to fajna gąbeczka, którą dobrze można rozetrzeć kreskę i uzyskać efekt "przydymionego" oka.
Konturówka dobrze się utrzymuje, ściera się jedynie lekko w wewnętrznych kącikach oka. Nie rozmazuje się, nie robi "pandy" pod okiem.
Za taką cenę ( nie jestem pewna, ale chyba 5,19 zł ) jestem bardzo zadowolona :)

Polecam :)

sobota, 18 października 2014

Powrót do blogowania po przerwie i wielkie rozczarowanie...

Czesć Kochani! 

Wiem, wiem... Nie było mnie tu prawie przez miesiąc. Przyznam, że bardzo brakowało mi pisania, czytania, komentowania. Niestety są rzeczy ważne i ważniejsze, tym razem musiałam skupić się na czyms, co mnie całkowicie pochłonęło, czyli na praktykach. Odbywałam praktyki ciągłe, w szkole podstawowej i dopiero teraz mogę powiedzieć z ręką na sercu, że podziwiam nauczycieli. Praca jest bardzo ciężka, wymagająca, ale cały wysiłek, który w nią wkładamy, wraca do nas od dzieci.

Koniec tego smęcenia, wracam już do swiata zywych. Może nie będę pojawiała się tak często, jak kiedys, ale obiecuje, że nie zniknę już na pewno na cały miesiąc;p

Dzisiaj o żelu pod oczy, który trochę zawiodł moje oczekiwania.






Oczekiwałam czegos podobnego do Flosleku. Niby żel, niby ze swietlikiem, no ale niestety.
Bezzapahowy - plus.
Niestety jest o wiele żadszy niż żele z Flosleku, trochę zbyt wodnisty jak dla mnie.
Wcale nie działa kojąco na podrażnienia, co więcej, zaraz po nałożeniu oczy zaczynają mi łzawić i piec. Przyznam, że za pierwszym razem myslałam, że przypadkowo żel dostał się do oka, ale tak się dzieje zawsze, kiedy go  nakładam. Do tego dochodzi nadwrażliwosc na swiatło, chociaż podobno ma działać odwrotnie. Nie zauważyłam nawilżenia, wygładzenia ani rozswietlenia.
Dla mnie wszystko na minus, poza ceną (ok 5 zł) 



czwartek, 25 września 2014

Dwufazowy zmywacz z bawełną i witaminą B6, czyli bubel miesiąca

Hej Kochani! 
Jak mijają Wam pierwsze, kalendarzowe dni jesieni? Przyznam, że mnie chyba łapie jesienne przygnębienie. Lato wróć !!! :(

Ale przejdźmy do rzeczy... 
Kiedyś myślałam sobie, że przecież nie ma sensu pokazywać drobnych rzeczy w oddzielnych postach, ale tym razem muszę! Mowa o zmywaczu do paznokci. Dla mnie zawsze bez znaczenia było czy uzyje najtańszego zmywacza za 1,50 zł, czy czegoś lepszego, z olejkami itp. Pewnego dnia zapomniałam w Rossmannie zakupić zmywacz z Isany, więc zmuszona byłam w okolicy zamieszkania kupić obojętnie jaki. Znalazłam jeden, nawet ucieszyłam się, bo znalazłam zmywacz dwufazowy, z witaminami bla bla... a do tego w promocji w niskiej cenie coś lekko poniżej 2 zł, więc z racji tego że nigdy takiego nie uzywałam, kupiłam.



Zmywacz jest dwufazowy, ale po wymieszaniu mega szybko znowu się rozwarstwia.
W zasadzie nie wiem jak skomentować jego działanie, bo jego problemem jest to, że on własnie nie działa! Zuzycie widoczne na zdjęciu, to dwukrotna próba zmycia lakieru, dodam że lakieru jasnego, cienkiej warstwy. Zmywanie nim to jak usuwanie lakieru oliwką rozcieńczoną z odrobiną zmywacza. Koszmar. Lakier marze się, brudzi skórki. Po zmyciu na paznokciach zostaje biały nalot i są one bardzo przesuszone.

Przestrzegam Was, jeśli kiedykolwiek go zobaczycie, niech Was nie skusi niska cena. To nie powinno się nazywac zmywaczem! 


sobota, 20 września 2014

Nivea, Fruity Shine, Peach, najlepsza pomadka o cudownym zapachu :)

Pisałam kiedyś, że nie wyobrażam sobie wyjścia z domu, bez czegokolwiek do ust. Myślę tu o pomadce, masełku, błyszczyku. Moje usta szybko się wysuszają, zaczynają piec, nieprzyjemna sprawa, dlatego zawsze muszę mieć coś przy sobie. Chyba też trochę uzależnienie;p
Dużo eksperymentowałam z pomadkami, aż znalazłam tą idealną.
Tym razem skusiłam się na brzoskwiniową, chyba nowość, gdyż wcześniej nie widziałam ich w drogeriach.






Gdy tylko przeczytałam już po kupieniu że nadaje ustom połysk, pomyślałam "tylko nie to". Pamietacie
moją przygodę z pomadką bebe, która nadawała połysk jak brokat na bombkach w święta.Tym razem jednak  jest całkiem inaczej. Ale od początku...

Zapach: WOW! Zapach rewelacyjny. Brzoskwinia to brzoskwinia, a nie żadna chemia. Piękny, prawdziwy zapach brzoskwiniowy. Na dodatek utrzymuje się na ustach tak długo, jak sama pomadka.

Kolor: Niech Was nie zwiedzie czerwony kolor pomadki. Nie koloryzuje ona ust na czerwono :) Nadaje lekki,  bardzo delikatny kolorek, prawie niewidoczny.

Działanie: Pomadka nie jest kremowa, ale raczej ma tłustą, fajną konsystencje. Dobrze się rozprowadza i nadaje ustom piekny połysk. Co prawda ma w sobie drobinki połyskujące, jednak są one tak delikatne i jest ich tak mało, że nie daje to tandetnego efektu. Najważniejsza sprawa - nawilżanie. I tutaj wielkie pokłony z mojej strony, pomadka nawilża świetnie moje usta. Wreszcie pozbyłam się suchych skórek! Przy tym długo się utrzymuje, nie zbiera się w kącikach ust.

Za zapach, za nawilżanie, konsystencję i jeszcze raz za zapach, ocena 6/6 !! :)

wtorek, 16 września 2014

Vellie Kozie Mleko - odżywczy krem do ciała

Ostatnio mam jakąś manie kupowania balsamów, maseł do ciała. Nie mogę się oprzeć chociaż wiem, ze w domu mam już kilka do wykończenia...  Jakiś czas temu będąc w Biedronce, znalazłam balsam, a dokładnie to krem do ciała nieznanej mi firmy,  o nazwie Kozie Mleko. Znam serię z Ziaji, używałam i wspominam dobrze, więc skusiłam się na ten kosmetyk.








Zapach: Bardzo delikatny, kremowy, mleczny a jednocześnie dosyć wyczuwalny.

Konsystencja: Biały krem, gęsty.

Działanie: Krem jest gęsty, przez co trochę cięzko się rozprowadza. Długo się wchłania, pewnie z tego powodu że jest bardzo treściwy i gęsty. Na skórze pozostawia lekki film i uczucie mokrej skóry, co mi w ogóle nie przeszkadza. Niestety skład pozostawia wiele do życzenia. Alkohol, parafina... niezbyt dobrze. Mimo wszystko mojej skórze nie zaszkodził, a wręcz powiedziałabym że fajnie ja nawilżył, wygładził.Lubię go stosować po goleniu nóg, faktycznie fajnie łagodzi podrażnienia.

Jak za tak niską cenę - 6,99 zł w Biedronce, uważam że jest całkiem okej. Nie powalił na kolana, nie zostanie moim hitem, ale nie załuje że go kupiłam :)